Edukacja w rzemiośle i jej wyzwania

11 Wrzesień 2018, wyświetleń: 2239,

Wywiad z Panią Anną Krysińską - Dyrektor Rzemieślniczej Szkoły Zawodowej w Koninie Zapraszamy do lektury


Rozmowa z Panią Anną Krysińską Dyrektorem Rzemieślniczej Szkoły Zawodowej w Koninie

 

Wielkopolska Izba Rzemieślnicza w Poznaniu wraz z partnerami z Niemiec, Litwy i Finlandii realizuje projekt w ramach Programu Erasmus+ Akcja 2 pt. Bachelor & Meister.  We wszystkich krajach wspólnotowych widoczny jest problem powiększającego się braku kadry kierowniczej i wykwalifikowanych pracowników w małych i średnich przedsiębiorstw, co w znaczącym stopniu ogranicza ich rozwój. W celu polepszenia sytuacji na rynku, w projekcie zaproponowano rozwinięcie dualnych studiów licencjackich, które łączą dwie formy kształcenia – wyższego (akademicki tytuł licencjata) oraz zawodowego (tytuł mistrza w rzemiośle). 

Pani Anna Krysińska jest absolwentką Politechniki Poznańskiej, jest także nauczycielem akademickim, obecnie jest Dyrektorem Rzemieślniczej Szkoły Zawodowej w Koninie, w której już szósty rok kształci się młodocianych pracowników zakładów rzemieślniczych. Chcieliśmy poznać jej opinie na temat tego projektu.

 

JAK JEST DZISIAJ…

 

Jakie szanse i zagrożenia dla ucznia widzi Pani w obecnym systemie kształcenia rzemieślniczego? Jakie dla pracodawcy?

Wśród pierwszych absolwentów szkoły są bardzo różni uczniowie.  Są wśród nich tacy, którzy studiują. Na przykład chłopak, który przerwał naukę w liceum przyszedł do nas, uzupełnił wykształcenie i teraz jest na pierwszym roku studiów. Pracuje w dużej firmie. Ale są też tacy, którzy zaczęli rozmieniać się na drobne. Niestety dla nich najważniejsze jest szybkie zarobienie pieniędzy. Zdarza się, że nawet nie bardzo zależy im na zdaniu egzaminu czeladniczego. Podejmują zupełnie przypadkowe prace, często niezwiązane z wykształceniem – liczy się tylko szybki pieniądz. Ważniejszy od dalszego rozwoju jest … zakup samochodu! To moim zdaniem jest największe zagrożenie. Dopóki nie nauczymy młodzieży cierpliwości w dochodzeniu do celu, nie nauczymy realizowania pasji albo choćby ich poszukiwania, będziemy mieli do czynienia z takim krótkowzrocznym postrzeganiem życia. Przeraza mnie fakt, że młodzież słysząc hasło – praca jest wartością samą w sobie – nie wie o co chodzi! To luka funkcjonująca w świadomości ludzi od co najmniej kilkudziesięciu lat. Niestety obserwuję, że najmłodsze roczniki są bardzo roszczeniowe. Często bezrefleksyjnie stawiają tylko warunki, a nie zastanawiają się, że wobec pracodawcy mają też obowiązki. To spory problem.

Czy taka postawa jest efektem dominacji pracownika na rynku pracy?

Rzeczywiście teraz możemy mówić o rynku pracownika. Kiedyś dotyczyło to kilku grup zawodowych; teraz jest powszechne. Jest ogromne zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników. Gorsze jest to, że w miejscowościach, w których jest bezrobocie, nadal panuje niechęć do zatrudniania się … Pracodawca często słyszy – za te pieniądze nie będę pracował, zwłaszcza jeśli ktoś korzysta z dodatkowego wsparcia socjalnego. Wszystko dlatego, że praca sama w sobie przestała być wartością – jest tylko środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu. Ale obserwuję też sporo przykładów świetnych relacji uczeń - pracodawca. Do bardzo budujące, gdy można obserwować, jak pracodawca jest dla młodego człowieka prawdziwym guru. Wie, że może liczyć na wsparcie szefa – zarówno zawodowe jak i to bardziej „rodzicielskie” i dlatego deklaruje, że będzie chciał w tym zakładzie pracować dłużej. Musimy próbować przekonać młodych ludzi do rozwoju. Jeśli zrozumieją, że powinni być coraz lepsi w tym co robią,  bo to przekłada się na osobisty sukces, to będzie to także sukces szkoły. Oznacza to również  ogrom pracy jaki stoi przed nauczycielami, wychowawcami i pracodawcami. Dużo też zależy od atmosfery w domu i współpracy szkoły z rodzicami.

 

MGR RZEMIEŚLNIK

Czy zna Pani przykłady osób, które posiadają „podwójne wykształcenie”: rzemieślnicze i akademickie?

Oczywiście! To są ludzie, którzy świetnie sobie radzą. Myślę, że to wyższe wykształcenie – nie tylko z resztą kierunkowe – pozwala im bardzo elastycznie reagować na potrzeby rynku. Osoby te mają inne, szersze spojrzenie na rynek pracy i usług, cechują się dużymi umiejętnościami organizacyjnymi. Są do tego wykształceni nie tylko teoretycznie – bo znają swój fach także od tej bardzo praktycznej strony. Ale równocześnie potrafią rozmawiać z klientem, potrafią zdobywać klientów i planować rozwój firmy. To najczęściej ludzie z tytułem - magister inżynier. Pracują w branży stolarskiej, kamieniarskiej, budowlanej…

Czy takie osoby mogą być inspiracją dla uczniów - przyszłych czeladników?

Nie tylko dla uczniów, także dla ludzi, którzy rzemiosło wciąż postrzegają z perspektywy człowieka naprawiającego buty albo kran.

Czy młodzi ludzie chcą ich naśladować?

Niestety nie jest to powszechne dążenie. Byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby w uczniach udało się rozbudzić taką chęć dalszego rozwoju. Najważniejsze, by wyzwolić w nich nie tylko chęć zarabiania pieniędzy, ale też chęć założenia własnej firmy, zdobywania fachowej wiedzy.

 W naszej szkole kładziemy na takie działania bardzo duży nacisk. Ja mam bardzo dobrych nauczycieli w szkole. To często inżynierowie, którzy znają nie tylko teorię ale i praktykę, bo mieli własne zakłady. Uczniowie mają czasem do nas pretensje, że zbyt dużo od nich wymagamy, bo organizujemy wciąż konkursy, realizujemy kolejne programy… Ale nam chodzi o to, by młodzi ludzie nauczyli się tu w szkole kreatywności biznesowej i myślenia o firmie, zdobywaniu środków finasowych, aby uczyli się odnajdywania na rynku pracy i usług. Uczymy ich gdzie szukać wiedzy. Wszystkie nasze działania zarówno te nastawione na przekazanie fachowej wiedzy jak i te psychologiczne, pedagogiczne mają za zadanie wyzwolenie w młodych ludziach przekonania, że są w stanie dalej się rozwijać.

W jakich dziedzinach rzemieślnicy powinni kontynuować naukę na wyższych uczelniach?

Z moich obserwacji wynika, że nie wszystkie branże „nadają się” do kontynuowania nauki na wyższej uczelni. Z pewnością nadają się do tego te najpowszechniejsze zawody głownie z branży budowlanej czy spożywczej. Ale jest jeszcze problem tak zwanych zawodów rzadkich związanych z rzemiosłem artystycznym. Studia mogą być pomocne w ocaleniu od zapomnienia rzadkich technik rękodzielniczych czy umiejętności niezbędnych na przykład w konserwacji zabytków. Podobnie może być z fotografami. Sama nauka u rzemieślnika może nie wystarczyć. Fotografia to dziś już bardziej umiejętność niż zawód, a jednak są wybitni uczniowie, którzy swój zmysł estetyczny i wyczucie piękna mogliby dalej rozwijać na uczelni artystycznej. Naszą rolą jako szkoły jest wyzwolenie w nim chęci do podjęcia takiego wyzwania.

 

STUDIA DUALNE

Czy projekt studiów dualnych wpłynie na atrakcyjność kształcenia w rzemiośle i pomoże na starcie młodym ludziom w znalezieniu lepszej pracy?

W szkołach funkcjonują tak zwane kierunki zamawiane: firma X czy Y zgłasza zapotrzebowanie na specjalistów w danym zawodzie, partycypuje w kosztach tworzenia i funkcjonowania klas i często praktyczną naukę zawodu ma na swoim ternie. Ale można to zrobić również na poziomie uczelni wyższej. Tak sobie to wyobrażam. Ale teraz pytanie – czy młody człowiek powinien być zatrudniony w firmie, która takie studia mu zapewniła. Jakie powinien mieć wynagrodzeni? Czy studia wliczą mu się do stażu pracy? Jest całe mnóstwo pytań.  Myślę, że powinna to być na początku oferta dotycząca tych najpopularniejszych branż.

Jakie powinny być kluczowe kwalifikacje, które „student-rzemieślnik” powinien uzyskać podczas studiów?

Nasuwa mi się refleksja dotycząca kształcenia dzisiejszych techników i inżynierów. Są znakomicie w teorii, mają bardzo dużą wiedzę, ale praktyka zdobyta w warsztatach szkolnych czy w czasie krótkich praktyk studenckich bardzo często okazuje niewystarczająca. Mówię to także z własnego inżynierskiego doświadczenia. Jeżeli młody człowiek studiuje, uczy się i pracuje – jest to dla mnie idealny układ. Poznaje swój zawód od praktycznej strony, a to sprawia, że dopiero wtedy jest w pełni wykształcony. Okazuje się, że studia wieczorowe czy zaoczne wcale nie są takie złe – choć przez wielu ludzi lekceważone. Studia dulane łączą w sobie zalety tych niedocenianych wieczorówek ze studiami stacjonarnymi. Jeśli jeszcze do tego student otrzymuje gwarancję zatrudnienia w firmie, która go delegowała na studia – model wydaje się być znakomity. Mam z resztą porównanie: do niedawna uczyłam studentów stacjonarnych i zaocznych – zdecydowanie lepiej pracowało mi się z zaocznymi. To chyba mówi samo za siebie. A student po ukończeniu takich studiów powinien zdobyć kwalifikacje podobne do tych, które mają absolwenci naszej szkoły – tylko oczywiście zdecydowanie na wyższym, uczelnianym poziomie. Najważniejsze jest w tym wszystkim połączenie teorii i praktyki – to jest istota tych studiów.

Jaki powinien być system rekrutacji?

Sądzę, że po przez zakłady pracy. Jeżeli zakład pracy wysyła na studia swojego pracownika to znaczy daje mu gwarancję zatrudnienia. Inaczej młody człowiek może mieć problem ze znalezieniem pracy. Z tego co się orientowałam - jak do tej pory – więcej jest chętnych zakładów skłonnych uczestniczyć w takim modelu niż samych zainteresowanych.

 Trzeba koniecznie rozpowszechnić taki model podnoszenia kwalifikacji!

 Na razie pracodawcom bardziej zależy niż potencjalnym kandydatom, dla których powinna to być forma pewnego stypendium naukowego.

Czy uczeń szkoły branżowej II stopnia będzie posiadał wiedzę wystarczającą do podjęcia studiów?

Mam nadzieję, że tak. Na początku pewnie będą jakieś trudności, ale sądzę , że są do pokonania. To ludzie z określoną wiedzą wyniesioną ze szkoły I stopnia, utrwaloną na kolejnym etapie kształcenia. W przeciwieństwie do dzisiejszych studentów wielu kierunków znają praktykę, realia zakładów pracy.  

KTO I JAK MA UCZYĆ?

Kto powinien prowadzić studia dualne: uczelnie, czy wyższe szkoły zawodowe (studium zawodowe)?

Uważam, że najbardziej predystynowane do tego są politechniki i uczelnie prowadzące studia inżynierskie (na przykład uniwersytety przyrodnicze) . Ale są też wyższe szkoły zawodowe, które w mniejszych miastach prowadza naukę na bardzo wysokim poziomie. Dlaczego tego nie mieliby kontynuować, skoro prowadzą studia inżynierskie. Często są to ośrodki związane ze specyfiką danego regionu – na przykład energetyką, przemysłem przetwórczym itp. Wtedy będzie bliżej o miejsca na praktyki.

Gdzie powinny odbywać się praktyki: w zakładach rzemieślniczych, w przedsiębiorstwach? Jak często powinny się odbywać?

Trzeba tu sprecyzować o jaki zawód i jaki zakład rzemieślniczy chodzi – to może być jednoosobowa firma, która na przykład zakłada instalacje sanitarne ale to może być też wielka firma z tej branży. Oczywiście mogą to być zakłady rzemieślnicze. Ten tok myślenia wpisuje się  w coraz modniejszą tendencje zachęcającą pracodawców do włączania się w proces kształcenia. A jak często? W naszej szkole sprawdza się system tydzień na tydzień. Uważam, że tydzień można być bez nauki teoretycznej i pracować u mistrza w zakładzie. Tym bardziej jeśli pracuje się przy wykonywaniu jakiegoś konkretnego przedmiotu, usługi. Wytwarzają się w pracy dobre nawyki. Ten system może się być równie przydatny dla studentów. Wiele też zależy od kierunku…

Co należy wziąć pod uwagę przy tworzeniu sylabusów dla przedmiotów na studiach dualnych?

Sądzę, że kluczowe jest odwołanie się do osobistych doświadczeń zawodowych studentów danego kierunku. Wiem to z własnego doświadczenia. Jeśli mówiłam o tworzywach sztucznych to brałam pod uwagę, gdzie dany student pracuje. Łatwiej mu było zrozumieć wiele zagadnień teoretycznych, bo często stykał się z nimi w praktyce. Ktoś kto uczy powinien wiedzieć co jego studenci robią w pracy. Oczywiście to nie może być jedyna droga, bo jeśli pokazuje się na przykład produkcje samochodu w jednej firmie to trzeba pokazać proces także i w innej. Ale odwoływanie się do osobistych doświadczeń studenta wspiera proces dydaktyczny. Podsumowując – człowiek, który otrzymuje tytuł inżyniera, czy licencjata musi znać branże, a nie jedynie pracę we własnym zakładzie. Dobrym wyjściem byłoby włączenie w proces kształcenia teoretycznego specjalistów z zakładów, w których stosuje się nowoczesne rozwiązania i technologie.

W ramach projektu można założyć dwie opcje: częściowe uznanie wiedzy akademickiej na egzaminie w rzemiośle lub zdobycie integralnych kwalifikacji w ramach studiów licencjat +mistrz. Która z nich byłaby lepsza?

Tytuł inżyniera chyba się nieco zdewaluował… Nie można tego powiedzieć o tytule mistrza. Mistrz to nadal brzmi dumnie – szczególnie na Zachodzie Europy! Mam nadzieje, że w Polsce też ludzie będą kojarzyć ten tytuł z pełnią wiedzy zawodowej! Jednym słowem: czy warto angażować się w studia dualne? Oczywiście TAK.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Marzena Rutkowska-Kalisz






Ankieta

Sfinansowanie dostosowania strony www do wymogów dostępności WCAG 2.1 AA ze środków NIW

Baner dofinaoswanie strony